LICEUM OGÓLNOKSZTAŁCĄCE IM. POWSTAŃCÓW ŚLĄSKICH w Bieruniu

Sylwia Boroń - absolwentka 2006

Wychowawczyni: Rozalia Jagoda

Sylwia Boroń ukończyła Liceum Ogólnokształcące im. Powstańców Śląskich w Bieruniu w 2006 roku. Następnie odbyła studia aktorskie w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej im. Ludwika Solskiego w Krakowie, filii zamiejscowej we Wrocławiu. Od 1 września 2011 roku występuje w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Pierwszym wygranym castingiem w karierze Sylwii Boroń została rola Anety w „Oszukanych”. Zagrała także główną role w „Ostrej randce”.


Witam absolwentkę LO im. Powstańców Śląskich w Bieruniu z roku 2006. Minęło 7 lat od czasu, jak opuściłaś mury szkolne. Jakie wspomnienia wiążą się z tym czasem?

Ha! To już tyle czasu? Mam przyjemne wspomnienia z tego okresu, może oprócz paniki przygotowań do matury. Mój dom rodzinny jest oddalony o kilka kroków od liceum i pewnie dlatego prawie zawsze byłam spóźniona na pierwsze zajęcia (śmiech). Doskonale pamiętam wszystkich moich nauczycieli. W liceum nawiązały się pierwsze ważne przyjaźnie, z kilkoma osobami jestem w stałym kontakcie. To był czas, kiedy formowała się już powoli moja droga zawodowa. Brałam udział w konkursach recytatorskich, szkolnych przedstawieniach przygotowywanych na różne okazje, należałam do grupy „Migreska” w Teatrze Małym w Tychach.  Ale nie będę ukrywać, że nie chciałabym wrócić do odrabiania lekcji i pisania klasówek.


Co sprawiło, że swoje losy postanowiłaś związać z aktorstwem? Czyżby to było marzenie dzieciństwa?

Mama twierdzi, że zapytana w dzieciństwie, dlaczego chcę być aktorką, odpowiedziałam, iż nie chcę być już taka nieśmiała. Na pewno zrodziło się to u mnie bardzo wcześnie i sama właściwie nie jestem teraz w stanie określić, kiedy podjęłam taką decyzję . Od dziecka uskuteczniałam przebieranki z moją siostrą, występy dla rodziny i znajomych, nawet teatrzyki kukiełkowe z papierowymi postaciami przyklejonymi do kredek. Na pewno nie myślałam wtedy o aktorstwie jako zawodzie – tak po prostu chciałam być aktorką. Pamiętam nagranie z wakacji nad morzem, gdzie ja – jeszcze brzdąc – krzyczę: "Tatuś, na mnie kamera! Na mnie!".  Mój dziadek zawsze mówił, że ze mnie to będzie komediantka, no i miał rację.


Twoja kariera rozwija się w błyskawicznym tempie. Dwie główne role w „Oszukanych” w reż. Solarza i „Ostrej randce” w reż. Odolińskiego, jak wspominasz pracę na tych planach?

Tak naprawdę, to najsilniej pamiętam pracę podczas „Oszukanych”. To był mój pierwszy plan filmowy, od razu jedna z głównych ról. Musiałam nauczyć się systemu pracy przy filmie, tego, że nie mam miesięcy prób i budowania postaci, jak w teatrze. Na planie wszystko dzieje się szybko. Oczywiście wcześniej jest czas, żeby przedyskutować scenariusz z reżyserem, również podczas zdjęć dużo się rozmawia.  Trzeba się przyzwyczaić do tego, że każdą scenę musi się powtarzać kilka razy, żeby mogła być sfilmowana z kilku ujęć. Na planie nie realizuje się chronologicznie scenariusza i aktor nie ma płynnego przepływu emocjonalnego, jak podczas spektaklu w teatrze. Chyba najtrudniejsze są właśnie te przeskoki i szybkie zmiany diapazonu emocjonalnego w ciągu jednego dnia. Zdarzały się takie przypadki, kiedy mieliśmy zrealizować scenę ogniska, a tu akurat cały wieczór była ulewa. Podobna sytuacja dotyczyła scenariuszowego lata ,mimo że na zewnątrz jest tylko kilka stopni, musiałam grać w sukience z krótkim rękawem. Ale uwielbiam pracę na planie filmowym. Cała ekipa zawsze bardzo szybko, na ten krótki czas, staje się sobie bardzo bliska.


W obu filmach a także serialach m.in. „Barwach szczęścia”, „Lekarzach”, „Przyjaciółkach”, „Prawie Agaty”, „Głębokiej wodzie” grywasz z najpopularniejszymi aktorami, z którymi najlepiej Ci się pracowało?
Ciężko byłoby mi wybrać. Ze wszystkimi aktorami współpracowało mi się dobrze. Nikt, nigdy nie tworzył między nami dystansu, wynikającego z różnicy doświadczenia w zawodzie. Zawsze staram się podpatrywać innych aktorów, żeby czegoś nowego się nauczyć.


Jesteś również aktorką Teatru Polskiego w Wrocławiu, wolisz występować na scenie czy przed kamerami?
Od czasu kiedy trafiłam do szkoły teatralnej, marzyłam głównie o pracy w teatrze. Miałam ogromne szczęście, że udało mi się trafić do zespołu tak cenionego i wciąż nagradzanego, jakim jest Teatr Polski we Wrocławiu. Ta praca diametralnie różni się od pracy na planie filmowym. Grając spektakl, nie można zrobić cięcia, dubla, czy czegoś poprawić. Wszystko dzieje się na oczach widza, a aktor musi mieć niezwykły refleks i zdolność wybrnięcia z pewnych przypadkowych sytuacji i to jest właśnie magia tego miejsca. Należę do zespołu Teatru Polskiego dopiero od dwóch lat, a już miałam okazję pracować ze świetnymi reżyserami, jak Krystian Lupa, Jan Klata czy Krzysztof Garbaczewski. Nie potrafię wybrać. Nie wolę. Uwielbiam pracę w teatrze, równie mocno, jak tę na planie filmowym.

Pamiętam Twoje licealne występy podczas konkursów recytatorskich, przeglądach teatralnych Szczególnie utkwił mi w pamięci autorsko zinterpretowany monolog Telimeny. Czy jest rola, o jakiej marzysz?
Też pamiętam ten występ. Telimenę zagniatającą ciasto na pierogi (śmiech). Nie mam wymarzonej roli. Chciałabym dostawać propozycje postaci, które stawiałyby przede mną coraz to inne wyzwania. Nie powtarzać się, móc odnajdywać w sobie przeróżne osoby.

No to kolejne pytanie z tej serii, u którego reżysera chciałabyś zagrać?
Wojciech Smarzowski, zdecydowanie. Ale myślę, że w przeciągu ostatnich lat, szkoły filmowej w Łodzi czy Katowicach ukończyło wielu młodych reżyserów, z ciekawym i świeżym podejściem do kina.
Zostałaś najlepszą aktorką 48 Hours Film Projekt Warsaw 2012 za rolę w „Linieniu” w reż. Radolińskiego, skąd ta przygoda z kinem offowym ?
48 Hour Film Projekt to międzynarodowy festiwal filmowy, który na świecie odbywa się już od wielu lat. W Warszawie była to badajże druga edycja. Pomysł jest dosyć szalony, ponieważ jednego dnia otrzymuje się informacje, jaki rekwizyt, bohater i tekst dialogu musi się pojawić w filmie oraz gatunek, w jakim ma być utrzymany. 48 godzin później film musi być ukończony. Usłyszeliśmy ze znajomymi o tym konkursie i stwierdziliśmy, że chyba ciekawiej nie da się przeżyć weekendu. Stąd ta decyzja. Są to na pewno dwie nieprzespane noce, ale przy tym mnóstwo frajdy.


Czym zajmujesz się w wolnym czasie? Byłaś laureatką konkursów literackich, autorką wielu niezłych wierszy, czy nadal piszesz?
Obecnie w wolnym czasie najchętniej jeżdżę do mojej maleńkiej siostrzenicy. Piszę, może nie tak dużo jak kiedyś i raczej nie są to wiersze, ale teraz wszystko szybciutko chowa się w szufladzie.

Zdradź nam swoje plany? W czym Cię niedługo zobaczymy?
Właśnie rozpoczęłam próby do spektaklu „Kronos” w reżyserii Krzysztofa Garbaczewskiego, mam stały wątek w „Barwach szczęścia” oraz czekam jeszcze na premierę filmu „Matka” Lee Mackintosha Jonesa.

W takim razie życzymy powodzenia, „połamanych nóg na scenie” , wybitnych ról i … Oscara.
Nie będę dziękować, by nie zapeszać.